Makijaż Moda Paznokcie Projekt denko

poniedziałek, 29 lipca 2013

Lipcowe denko

Serdecznie zapraszam na pierwsze angielskie denko :)
Ale zanim przejdziemy do rzeczy (żeby nie było za szybko), chciałabym tylko napisać, że wyjazd do Anglii cieszył mnie między innymi  z tego względu, iż będę mogła wypróbować nowe kosmetyki nieznanych firm.
Okazało się jednak, że jestem bardzo zachowawczą kosmetykoholiczką i jak nie mogę czegoś sprawdzić na kwc, tudzież blogach, to często wstrzymuję się od zakupu. Dlatego to moje denko jest na razie takie "bezpieczne". Ale powoli nabieram odwagi, by spróbować tego, co nieznane.

Zapraszam do oglądania zdjęć:




Od ogółu do szczegółu...nieco intymnie...:


Chusteczki do higieny intymnej i Lactacyd jeszcze z Polski. Jak pisałam wcześniej - rynek środków do higieny intymnej w Anglii nie jest zbyt rozbudowany- produkty Femfresh praktycznie nie mają konkurencji. Obecnie używam płyn z tej firmy i zauważyłam, że zarówno płyn jak i chusteczki charakteryzują się bardzo neutralnym zapachem. W Polsce produkty tego typu mają różne linie zapachowe, ale czy to naprawdę konieczne? Mam wrażenie, że mimo braku ładnego zapachu, chusteczki nawilżane Femfresh dawały mi największe uczucie czystości ze wszystkich, które do tej pory używałam.


Mydełko w płynie Dove - piękny zapach, świetna wydajność, bardzo je polubiłam.
Żel Palmolive miał ładny zapach i dobrze się pienił. A teraz ciekawostka:


Polski napis nie jest przypadkiem - wszystkie żele Palmolive w Anglii tak wyglądają :)

Żel Adidasa i Dove to wkład mojego chłopaka w "projekt denko". Z tego co wiem, to szczególnie Dove mu się podobał. Oba pięknie pachną.


Balsam brązujący z ekstraktem z moreli firmy Garnier dostałam od współokatorki. Muszę przyznać, że był fajny - nadawał miły kolorek i przede wszystkim - bardzo dobrze nawilżał sam z siebie! Duży plus! Niestety, po dłuższym czasie czuć charakterystyczny smrodek.

Tonik Garniera to jeden z pierwszych kosmetyków pielęgnacyjnych, jakie kupiłam w UK. Mocno średni.


Krem Bielendy lubię. Została mi końcówka, a w sumie mam go już długo, więc postanowiłam się go pozbyć. Być może jeszcze do niego wrócę.
Pilniczek z Superdrug`a to jakieś nieporozumienie! Zupełnie nieostry, do tego papier się dziwnie rozdziera...Mam już nowy :)
Tusz z Kobo był fajny, ale jakoś tak...szybko wysechł. W sierpniu jadę do Polski i na pewno kupię jakiś nowy  do wypróbowania - tutaj macie próbkę tego, jak wyglądał na rzęsach:


To by było na tyle denka. Spodziewajcie się nowych postów, bo wolny dzień wykorzystałam bardzo pracowicie i narobiłam mnóstwo zdjęć! :)
Pozdrowienia z Salisbury!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz