Makijaż Moda Paznokcie Projekt denko

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Za co kocham Anglię?

Na pewno nie kocham Anglii za dwa krany - z jednego leci wrzątek, z drugiego zimna, oddziela je jakieś 10 cm i weź tu człowieku umyj ręce w ciepłej wodzie. Nie da rady.
Na pewno też nie kocham Anglii za malutkie paczuszki czipsów o dziwnych smakach - sól i vinegre, krewetki, sól morska, krewetki tajskie i wszelkie inne obrzydliwości. Paprykowe dostaniesz tylko w polskim sklepie. Tylko prawdziwy smakosz i amator czipsów, za jakiego się uważam, zrozumie mój ból :)

Jest jednak cała masa rzeczy/sytuacji/instytucji, które działają tu całkiem sprawnie i uprzyjemniają życie. I nie mówię tu tylko o kursie GBP w stosunku do złotówki. Albowiem kocham Anglię za...






Tak, tak! Znany wszystkim "funciak" i przykładowy obraz z grafiki google po wpisaniu hasła "charity shop"
Uwielbiam te miejsca za to, że można tam tanio znaleźć mnóstwo ciekawych rzeczy, a w przypadku charity shopów - jeszcze pomóc potrzebującym.

Dla przykładu chciałam zaprezentować moje ostatnie nabytki ze wspomnianych sklepów. Na pierwszy ogień pójdzie Poundland:


W "Funciaku" można dostać naprawdę wszystko, począwszy od chleba, mleka i mięsa, na akcesoriach ogrodowych kończąc. Dodajmy jeszcze rozwinięty dział papierniczo-kosmetyczny z dodatkiem akcesoriów domowych i całą ścianę od góry do dołu zapełnioną słodyczami i mamy, krótko mówiąc - RAJ! :)


Popularny na blogach rozświetlacz "chat chat", jak również róż tej samej firmy musiały być moje. Poniżej swatche:


Ogólnie "Chat chat" dostępny jest w stałej ofercie, kosmetyki takich firm jak Revlon, Rimmel czy Maybelline pojawią się sporadycznie, czyli np. teraz, gdy nie mam pieniędzy i muszę oszczędzać.


Dużą zaletą tego sklepu jest fakt, że w niskiej cenie można dostać tu pełnowymiarowe produkty znanych firm, jak Colgate, Johnson`s, Palmolive i inne. Pewnie znalazłabym jakiś duży żel na promocji w Tesco za 1 funta, ale po co mam chodzić i szukać, skoro wiem, że w tym miejscu zawsze będzie w tej cenie.


Na koniec prawdziwa gratka - czyli przybory papiernicze. Postanowiłam, że wznowię swoje hobby jakim jest rysowanie, więc kupiłam porządnie wykonany notes z czystymi kartkami. Ta jedyna rzecz nie jest z funciaka, tylko z normalnego papierniczego, ale też nie był drogi. Do tego czarny cienkopis, gumka, ołówek i zestaw kreślarski - jak zapewniałam mojego chłopaka - "naprawdę niezbędny w każdym domu", na co on się śmiał. No i pudełeczko flamastrów. Niestety, notes jest tak piękny, że na razie boję się go zniszczyć :)




Uważam, że w Polsce też powinny być funciaki. Naprawdę. Przy tych zarobkach, jakie mają Brytyjczycy, w porównaniu do Polaków, to aż niesprawiedliwe, że mogą kupować tak tanio.

Druga sprawa to tak zwane "charity shopy" - czyli coś jak lumpy, tylko, że ludzie oddają tu swoje ubrania, meble, książki, sprzęty i inne (dziś widziałam klatkę dla chomika z wyposażeniem typu lux) zupełnie za darmo. Pracownicy tych sklepów to również woluntariusze, więc zysk ze sprzedaży idzie stricte na daną organizację dobroczynną. Pochwalam i wspieram zakupami :)


Książki zawsze w cenie - na razie powoli zabieram się do "Dziewczyny z tatuażem:


Spodenki to najnowszy zakup. Bo, wbrew pozorom, plotkom i stereotypom, w Anglii też bywa gorąco. Spodenki są piękne, z New Looka, troszkę przyduże, ale da się przeżyć. Zrobione są z takiej jakby mięciutkiej i cieniutkiej bawełny, dosyć eleganckie.


 Gdy zobaczyłam tę szkatułkę, wiedziałam, że muszę ją mieć. Przyznacie, że jest urocza :)



 Dzisiejszy nabytek to złota ramka za 99pensów. Jutro postaram się wywołać jakieś zdjęcia, żeby wsadzić. Pęknie się komponuje z naszymi białymi komodami :)

Ostatni zakup, który chciałabym zaprezentować to świetny czerwony portfel, wykonany z prawdziwej skóry.
Był nowy, ale bez metki. Po czym wnoszę o jego nowości ? Ano mianowicie, te przegródki na karty i zdjęcia były tak niewyrobione, że myślałam, że połamię paznokcie, próbując je tam wsadzić. Noszę go codziennie i wszędzie i bardzo się polubiliśmy.




Jeśli na zdjęciu w prawym górnym rogu widzicie taki jakby jasny ślad - to jedyna wada portfela. Podejrzewam, że były tam literki z nazwą firmy i odpadły. Być może dlatego został oddany.

Co ciekawe, bardzo często można dostać w tych sklepach odzież nową, z metkami. Och, gdybym tylko miała tak z 50 funtów na wydanie...:)

Jak odnajdujecie moje zakupy? Przemawiają do Was takie typy sklepów?

Jeszcze tylko w ramach ogłoszeń parafialnych dodam, że w przygotowaniu wpis z zakupami z Polski, jak również pielęgnacja cery oraz kolejny odcinek "Za co kocham Anglię" :)

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz