Makijaż Moda Paznokcie Projekt denko

piątek, 14 czerwca 2013

Welcome back - czyli gdzie byłam i co robiłam, gdy nie było mnie na blogu

W okresie, gdy  "w miarę" regularnie dodawałam notki, wchodziłam na bloggera co najmniej raz dziennie. A to jakiś komentarz się pojawił, a to coś zmieniałam w projekcie strony, a to jakiś nowy post w obserwowanych blogach...
W okresie, gdy zaprzestałam twórczości, odczuwałam wstyd za każdym razem, gdy przeglądałam cudze blogi. Starałam się wyprzeć z pamięci login i hasło do gmaila, przestały mnie interesować odwiedziny, nie byłam w stanie przygotować żadnych zdjęć, choć pomysłów na notki było co najmniej kilka. Ot, niemoc artystyczna...Tak...
Tymczasem w tak zwanym "międzyczasie" moje życie odwróciło się do góry nogami. Pamiętacie, jak pisałam, że jadę na urlop i oszczędzam? Otóż byłam w takich oto miejscach:

Old Mill - Salisbury

Market Street - Salisbury


Romantiko w katedrze w Salisbury - plus mój płaski profil

Stonehenge

Po taniości :) Wetherspoon w Londynie

The Emirates - czyli stadion Arsenalu, Londyn
Podsumowując - spędziłam tydzień na południu Anglii. Bazę wycieczkową stanowiła niewielka, urokliwa miejscowość zwana Salisbury, skąd blisko i do Londynu, i nad morze.

I choć było przenikliwie zimno, jak również dosyć ponuro - Salisbury zauroczyło nas na tyle, że...postanowiliśmy się tam przenieść. Ogólnie to znajomi namawiali, praca była na 99%, a od jakiegoś czasu nosiło nas na zmiany. Okazało się, że dobrze zrobiliśmy, bo już w kwietniu Salisbury wyglądało tak:




Dwadzieścia minut spacerkiem od centrum można spotkać takie niesamowitości. Z tym zdjęciem, tak na marginesie, poszłam do fryzjera robić grzywkę :)

Pogoda i okolice idealne do uprawiania sportu:





W maju Salisbury prezentowało się tak (okolice naszego nowego mieszkania, centrum miasteczka, po prawej witryna salonu fryzjerskiego męskiego o wdzięcznej nazwie - Alibaba - chyba ku pamięci właściciela :)):


Mieszkamy tu dopiero czwarty miesiąc, zaliczyliśmy też w międzyczasie przeprowadzkę do nowego mieszkania, ale póki co podoba nam się i najbliższą przyszłość wiążemy z tym przemiłym i zupełnie nie-angielskim miejscem ( w sensie, że jest za ładnie jak na Anglię).

Wracając do tematu - właśnie to robiłam,jak mnie nie było - przenosiłam swoje polskie życie do Anglii, kończyłam pewne sprawy, rozpoczynałam nowe.

Po jakimś czasie gdzieś tam w głowie kołatała się myśl, że "to jest fajny krem, mogłabym coś napisać" albo że "kurde, jak mi się włosy tu zmieniły", tudzież - jaka mnogość kosmetyków, jakie nieprzebrane możliwości hauli zakupowych :)

I gdy zobaczyłam, że wciąż istniejemy na liście blogów na http://www.beautyblogs.pl/, i gdy weszłam na bloga, przeczytałam te kilka notek - zatęskniłam i postanowiłam wrócić, spróbować na nowo.

A więc witam i zapraszam na kosmetyczne wieści z pięknego Salisbury :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz