Makijaż Moda Paznokcie Projekt denko

sobota, 12 listopada 2011

W poszukiwaniu ideału...

Prawda to powszechnienie znana - piękne włosy są wizytówką i dumą każdej kobiety. Dlatego mój pierwszy post pragnę poświęcić powyższej tematyce. A dokładniej - moim problemom związanym z pielęgnacją włosów. Mimo bogactwa środków, które mają zapewnić mej czuprynie zjawiskowy wygląd, ja ciągle nie mogę znaleźć szamponu idealnego. Idealnego, a więc takiego, który odświeżałby moje przetłuszczające się ostatnio włosy, dodawał im blasku i sypkości.

Wszystkie moje problemy zaczęły się, gdy postanowiłam odstawić mój ukochany szampon - czarną rzepę z Malwy. Wiadomo, włosy się przyzwyczajają do produktu, którego używa się zbyt długo. Jak się później okazało, znalezienie godnego następcy było niezwykle trudne, stąd też przez moją łazienkę przewinęło się przez ostatnie 4 miesiące ładnych kilka szamponów, które chciałabym Wam przedstawić.

Jednym z nich jest szampon pokrzywowy z Evy Natury
Generalnie, od dłuższego już czasu staram się wybierać szampony ziołowe, z możliwie jak najkrótszym składem. Wydawało mi się, że Eva Natura będzie dobrym wyborem, tym bardziej, że już kiedyś miałam do czynienia z ich szamponami i pozostały mi raczej dobre wspomnienia. Niestety, tym razem było inaczej - wersja pokrzywowa okazała się kompletną porażką. Pierwsze dwa, trzy użycia były jeszcze znośne - włosy wydawały się oczyszczone i miłe w dotyku. Kolejne mycia dawały coraz gorsze efekty, czupryna była pozbawiona witalności, włosy przyklapnięte, jakby posklejane, nadawały się tylko do kolejnego mycia. Ponieważ nie mam w zwyczaju wyrzucać kosmetyków, starałam się go używać od czasu do czasu, ale nie byłam w stanie wykończyć 300ml butelki, więc końcówkę wyrzuciłam.

Kolejny produkt, który miałam okazję testować, dostałam w prezencie.
Jest to szampon stworzony z myślą o długich włosach, czyli wydawałoby sie, że coś w sam raz dla mnie. Producent obiecuje potrójną regenerację i ochronę długich włosów od nasady aż po same końce. Jak oceniam ten produkt? Cóż, nie jest aż taki zły. Ma przyjemny zapach, włosy stają się po nim bardzo miękkie, lejące. Jego podstawową wadą jest słabe oczyszczanie - miałam wrażenie, że myję włosy jakąś odżywką, a nie szamponem. Tak jakby zawierał aż za dużo odżywczych "dobroci". Co wiązało się z tym, że już pod koniec dnia miałam nieprzyjemne, nieświeże włosy. Jest to produkt, który może się spodobać osobom o przesuszonych włosach, moje do takich nie należą.

Kolejny szampon, który używałam, jest produktem firmy Joanna i należy do popularnej serii "Z apteczki Babuni"
Zdjęcie jest pożyczone z googli, niestety nie posiadam własnego, ponieważ...bardzo szybko sprezentowałam ten szampon koleżance. Niestety, okazał się jeszcze gorszy niż pokrzywowy z Evy Natury. Moje włosy nie są cienkie i delikatne, aczkolwiek wypadają. Skusiłam się na ten produkt głównie dlatego, iż jak już wspominałam, lubię szampony ziołowe. Nie przeszkadza mi to, że słabo się pienią czy niezbyt przyjemnie pachną - zwykle bardzo dobrze służyły moim włosom. Niestety, Apteczka Babuni zawiodła mnie na całej linii. Włosy, po kontakcie z tym szamponem, stawały się sianowate i nieprzyjemne w dotyku. W dodatku nie były zbyt dobrze oczyszczone. Czym prędzej pozbyłam się tego "szkodnika".

W akcie desperacji sięgnęłam po znany wszystkim szampon Familijny
Szampon jest tani - pół litrowa butla kosztuje około 5 zł. Bardzo krótki skład i zapach landrynek przekonał mnie do zakupu. Szampon dość dobrze się pieni, pięknie (moim zdaniem) pachnie. Wadą może być butelka - ja swój przelałam do wygodnej butelki z pompką, która została mi po zużyciu jakiegoś żelu pod prysznic. Główną zaletą produktu jest...oczyszczanie. Włosy naprawdę "skrzypią" z czystości. Po wysuszeniu są wspaniałe - sypkie i błyszczące. Myślałam, że moje kłopoty się skończyły. Byłam w błędzie. Czar prysnął po kilku użyciach. Szampon ciągle dobrze oczyszczał, chyba aż za bardzo i moje włosy postanowiły się zbuntować - przetłuszczały się z prędkością światła. Trzymam go w łazience na wypadek, gdybym musiała zmyć jakiś olej z włosów lub maseczkę.

No i ostatnia pozycja, na razie lider rankingu, znany powszechnie lawendowy szampon z Ziai.
Nie będę ukrywać - ostatnio trochę obraziłam się na Ziaję. Ich kremy zaczęły mnie zatykać i zniechęciłam się do tej firmy. Ale, w akcie desperacji, postanowiłam spróbować z tym szamponem. Do kompletu kupiłam jeszcze nie mniej znaną odżywkę Isany z olejkiem z Babassu i zaczęłam kurację. Na początku było tak sobie, ale nie poddawałam się. Po prawie miesiącu używania widzę znaczną poprawę. Nie używam odżywki do każdego mycia, kładę ją od połowy włosów, by ich dodatkowo nie obciążać i muszę stwierdzić, że jest lepiej. Włosy są błyszczące i czyste. Jeśli chodzi o sam szampon, to mogę powiedzieć, że dosyć dobrze się pieni, ale jest średnio wydajny, co dla mnie jest plusem. Na początku plątał mi włosy, jednak po pewnym czasie problem ustąpił. Myślę, że uda mi się wykończyć całą butelkę.

Jakie są moje plany po Ziai? Otóż zamierzam kupić mydełka do mycia włosów ze strony dosyć już znanej w blogowym świecie, oto link: http://mydlarnia-tuli.pl/ A później może zwyczajnie powrócę do mojej ukochanej czarnej rzepy.

Dziękuję wszystkim, którzy dotarli do końca tego posta. Pozdrawiam i zachęcam do częstego odwiedzania Elegancji - Francji.
Kasia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz