Chciałabym przestrzec Was przed pewnym bublem z Garniera. Nie wiem, czy dokładnie taki sam produkt znajdziecie w Polsce, gdyż w Polsce w ogóle się tą firmą nie interesowałam, ale z tego co wiem, seria Garnier Skin Naturals jest i u nas.
Tonik i płyn do demakijażu były pierwszymi kosmetykami, które kupiłam w UK. Jak wiecie, chciałam działać bezpiecznie, więc zdecydowałam się na tani zestaw z popularnej firmy:
Tonik z lewej strony znacie z denka. Był bardzo przeciętny, ale na szczęście w miarę szybko się skończył. Natomiast jego kolegi z prawej strony zdjęcia nie mogę zużyć do teraz i jest moim przekleństwem :(
Zacznijmy od plusów:
+ wydajny
+ niezbyt drogi
+ rzeczywiście nie podrażnił mnie
+ odpowiedni zarówno do demakijażu twarzy, jak i oczu!
+ warstwa olejowa dobrze miesza się z warstwą wodnistą
Hmmm...a jednak całkiem sporo tych plusów...no ale starałam się :)
A teraz minusy - DOZOWNIK!!!!
Niby taki sam, jak w całej serii. Ale o ile w toniku mi nie przeszkadzał, o tyle w tym produkcie jest nie do zniesienia. Nie można wylać odpowiedniej ilości płynu na wacik. No jest to niemożliwe! Leci albo za mało, albo tyle, że wszystko dookoła jest w płynie. W dodatku przy końcówce ciężko jest z niego korzystać, bo butelka jest twardsza przy denku i przy dozowniku. Więc ściśnięcie jej wymaga od naszych bicepsów nie lada mocy.
A poza tym:
- średnio zmywa - niby wydaje się, że twarz jest czysta, po czym idę pod prysznic i wracam z pandą pod oczami
- ogólnie jest taki mało przyjemny
- okropna butelka i niepraktyczny dozownik uniemożliwiają normalny, ludzki demakijaż
Na koniec szybki test:
moja owłosina łapa plus wszystkie kredki superShock
Jedno pocągnięcie wacikiem - jaki widać z ciemnymi nie radzi sobie zupełnie. Trzeba niestety szorować oko.
Jak się domyślacie, będę szukać czegoś innego do demakijażu, bo do Garniera prędko nie wrócę.
Jak mija Wam weekend?
Pozdrawiam