Latem wydawał mi się świetny, ale zimą wyszedł ten sam problem co zawsze - obrzydliwe suche s k ó r k i ! Dlatego postanowiłam poszukać czegoś nowego, padło na Inglota ( też był na blogu):
Koleżanka z Inglota zachwalała, że świetny do suchej skóry, zrobiła mi z nim makijaż, spodobał mi się ( a raczej bardzo chciałam wierzyć w to, że w domowym zaciszu będę wyglądać równie korzystnie). Ale ten podkład...był zły....na czas zimy...Bardzo zły, gorszy od Max Factora. Dlatego wpadłam na genialny pomysł - jeżeli podkład zastąpię czymś w kremie to będzie trochę tak jakbym na jeden krem nakładała drugi, a więc - podwójne nawilżenie. Idąc tym tropem, wysłałam mojego chłopaka (!) po słynny BB krem Bielendy. O dziwo, wrócił z tym, co chciałam:
Przez to, że tyle miesięcy nie używałam podkładu - w sumie jakoś od połowy lutego, bardzo przyzwyczaiłam się do naturalnego wyglądu mojej twarzy - koloryt jest poprawiony, ale buzia nie wygląda sztucznie. Czuję się z tym na tyle dobrze, że póki co moje zainteresowanie w tym temacie ogranicza się wyłącznie do kremów koloryzujących. Moim najnowszym, majowym nabytkiem ( widzicie, znowu zapomniałam o czymś w poście zakupowym) jest krem L`Oreal Nude Maqique BB Cream:
Jest to nowość w Anglii, w Polsce jeszcze go nie było w maju, teraz może jest. Cena - 9,50 funta za 30 ml kremu.
Oczywiście ja używam go tak, jak podkładu - czyli na bazę w postaci kremu Olaya. Mimo że moja skóra jest latem w świetnej formie - wręcz się przetłuszcza, nie odważyłabym się na samodzielne używanie tego kremu.
Na chwilę obecną jest to mój faworyt - daje efekt pięknej, naturalnej skóry. Nie ukryje dużych niedoskonałości, ale mi to nie przeszkadza, gdyż praktycznie nie mam problemów z cerą. Czyli...nie zapycha i nie uczula.
Produkt występuje w dwóch odcieniach: light (mój) i medium. No i jedyna wada, to że na zimę na pewno będzie za ciemny. Bardzo ładnie stapia się ze skórą, ale zimą, o ile nie będę używać samoopalacza, może to nie wystarczyć.
Porównanie trzech produktów:
Inglot jest najbardziej kremowy i żółtawy. Bielenda wpada w nieco różowe tony. A to białe coś to nic innego jak mój faworyt :)
I po rozsmarowaniu:
Inglot i Bielenda wyglądają w miarę podobnie. Ta pomarańczowa plama to L`Oreal, ale tak jak mówiłam - pięknie wtapia się w skórę i polecam każdemu, kto lubi nieco podrasowane, lecz wciąż naturalne piękno! :)
Trzej muszkieterowie! :)
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz