piątek, 30 grudnia 2011
Sylwestrowe szaleństwa
Sylwestrowy look planowałam od dawna. Oto, co wymyśliłam:
1) Sukienka - koronkowa sukienka z Dorothy Perkins w kolorze ciemnoszaro-zielonym. Trochę podobna do tych:
2) Buty - wiązane jak łyżwy botki z Deichmanna, podobne do tych:
3) Torebka - ze złotym zapięciem i łańcuchem, prawie jak ta ;)
Jeśli chodzi o makijaż - stawiam na złoto. Moje inspiracje:
Zamierzam osiągnąć taki efekt za pomocą, między innymi, następujących kosmetyków:
Cienie do powiek Bell z diamentową bazą, złoty cień Essence, który pokazywałam we wcześniejszym poście, sztuczne rzęsy z Wibo i lakier z Essence, zielony z brokatem - już zdążyłam pomalować pazury i jest po prostu GENIALNY!
No i na sam koniec - fryzura. Interesuje mnie wysoki kucyk w rockowym wydaniu, coś takiego:
Mam nadzieję, że dużą objętość pomoże mi uzyskać mój nowy puder do włosów z got2be. Póki co używałam go raz i mogę stwierdzić, że wszystko, co o nim czytałam, to prawda - włosy po użyciu są szorstkie, ale wystarczy przeczesać je palcami, by zrobiły się uniesione. Wspaniały :D
A dla cierpliwych, w nagrodę, zdjęcie rzeczywistego zestawu, w którym idę:
Jeszcze nie wiem, czy na pewno biorę marynarkę i czy założę pasek w talii, ale generalnie tak to będzie wyglądało. Trzymajcie kciuki, żeby udało mi się przykleić rzęsy.
Życzę wszystkim wspaniałej zabawy i wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Do usłyszenia w styczniu 2012! :)
Pozdrawiam, Kasia
ps - pochodzenie zdjęć; gł. google, część jest moich prywatnych, jeden ze złotych makijaży pochodzi ze strony youtubowiczki.pl
czwartek, 22 grudnia 2011
Idą święta...
Limitowany "czteropak" Coca-Coli w butelkach stylizowanych na te, w których sprzedawano ją w 1886 roku - do kupienia w Piotrze i Pawle :). Do tego Lip Smacker o smaku waniliowej coli, mini Twixy w metalowym opakowaniu, mini żel Hello Kitty o zapachu landrynek i złoty cień Essence.
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim przede wszystkim zdrowia i pieniędzy :) A na dokładkę - dużooo miłości. A jutro życzę sobie i wszystkim tym, którzy na święta muszą gdzieś dojechać, by udało im się wsiąść do pociągów, dojechać do domu cało i w miarę ludzkich warunkach.
Pozdrawiam,
Kasia
niedziela, 18 grudnia 2011
Najtrudniejszy pierwszy krok ...
Bardzo długo zastanawiałam się, o czym ma być mój pierwszy post. Z racji jego ważności chciałam napisać o czymś naprawdę wyjątkowym i niezastąpionym w moim codziennym makijażu. I wymyśliłam.
Postanowiłam pokazać wam moje ulubione pędzle.
1. Pędzel do bronzera Ecotools
Po prostu idealny. Moim zdaniem powinien znaleźć się w każdej kobiecej kosmetyczce. Niezależnie od tego czy jest to wprawiona makijażystka, czy dziewczyna dopiero zaczynająca swą przygodę z makijażem. Bardzo dokładnie rozprowadza bronzer, nie robiąc przy tym plam. Ja zgodnie z jego przeznaczeniem używam go do bronzera, ale dużą jego zaletą jest to, że spokojnie może zastąpić też pędzel do pudru czy do różu. Poza tym uwielbiam jego kształt. Krótka, bambusowa raczka, która idealnie leży w dłoni i miękkie syntetyczne włosie, które na pewno nikogo nie uczuli. Ponadto, do produkcji pędzli tej firmy użyto materiałów naturalnych i pozyskiwanych drogą recyclingu.
2. Pędzel do eyelinera Inglot n. 30T
Namalowanie kreski tym pędzlem jest banalnie proste. Niezależnie od tego czy malujemy siebie czy kogoś innego kreska zawsze wychodzi idealna. Pędzel jest doskonale wyprofilowany, co sprawia, że manewrowanie nim jest niezwykle łatwe, czy to w kąciku oka czy przy wyciąganiu kreski na zewnątrz.
3. Pędzel do cieni Maestro nr. 320 r. 12
To duży, języczkowy pędzel, który idealnie sprawdza się w sytuacjach, kiedy chcemy szybko nałożyć cień na całą powiekę. Ja używam go zwykle do nakładania jasnych cieni bazowych. 1, 2, 3 i mamy nałożony cień. Przydatny zwłaszcza rano, kiedy nie ma czasu na wykonanie precyzyjnego, wyszukanego makijażu.
4. Pędzel do cieni nr. 410 r. 8
Mój faworyt, jeśli chodzi o konturowanie oka. Możemy nim wyczarować naprawdę świetny makijaż. Wyprofilować powiekę, przyciemnić zewnętrzny kącik czy nadać oku głębi. Idealnie wchodzi w załamanie powieki nadając jej odpowiedni kształt. Mam dwa takie pędzle a i tak nie nadążam z ich myciem bo używam ich naprawdę codziennie. Planuję zakup jeszcze jednego
Jedynym, moim zdaniem, minusem pędzli maestro jest ich za długa rączka, która gdy maluję się przy blisko postawionym lustrze obija się o nie i trochę utrudnia manewrowanie. Ale jest to wada, która w porównaniu z jego zaletami jest niewielka.
Pozdrawiam, Paulina
Mój KWC - żel do ciała Babydream !
Nigdy nie byłam fanką stosowania kosmetyków dla dzieci. Odkąd jednak kupiłam ten żel po raz pierwszy, moje nastawienie uległo zmianie. Pierwszą butelkę Babydream`u kupiłam w akcie desperacji - nie wiedziałam już, co mam zrobić z moją wysuszoną skórą twarzy. Myślałam, że pielęgnacja bez użycia wody powinna wystarczyć, jednak sytuacja robiła się coraz gorsza, a moje suche skórki nie dawały mi żyć. Posiedziałam na Wizażu, na blogach i stwierdziłam, że spróbuję myć twarz żelem, wybór padł na Babydream. Od tamtej pory się nie rozstajemy. Kosmetyk zdecydowanie poprawił stan mojej cery. Jak się okazało później, jest to produkt uniwersalny. Oto moje zastosowania żelu:
- żel do twarzy - podsumowując to, co napisane powyżej - świetnie sprawuje się przy oczyszczaniu suchej cery, doskonale zmywa makijaż (!)
- szampon do włosów - świetnie oczyszcza włosy, bardzo niewiele się pieni, ma delikatny skład, idealny do zmywania olejów
- płyn do higieny intymnej - ze względu na swój delikatny skład doskonale sprawdza się także i w tej roli, nigdy nie zrobił mi krzywdy
- płyn do prania pędzli - nie jestem pędzlomaniaczką, mam zaledwie kilka pędzelków, ale niezależnie od ilości - trzeba je porządnie wymyć; po raz kolejny Babydream spisuje się świetnie
- żel do kąpieli - podstawowe zastosowanie kosmetyku, jednak w tej roli wykorzystuję go naprawdę sporadycznie, najczęściej na wyjazdach, gdzie po prostu zamiast trzech butelek - żelu do kąpieli, żelu do twarzy i płynu do higieny intymnej, zabieram jedną butelkę Babydreamu i dzięki temu oszczędzam mnóstwo miejsca w walizce
Kasia
środa, 14 grudnia 2011
Nowości, nowości!
Gorzej jest jeśli chodzi o działanie produktów - spodziewałam się czegoś bardzo odżywczego, tymczasem ani krem do twarzy, ani do rąk do takich nie należą. Krem do twarzy jest dosyć "tępy" przy rozsmarowywaniu, bieli skórę, ale po kilku chwilach ładnie się wchłania. Mam skórę normalną z tendencją do suchej (a nawet bardzo suchej) w okresie zimowym, ale po tym produkcie nie mam uczucia "przedobrzenia" substancjami odżywczymi. Jestem póki co trochę rozczarowana, ale będę dalej używać - niektórym kosmetykom trzeba dać szansę się wykazać.
Co do kremu do rąk - przyjemny, ale również nic super odżywczego. Po prostu krem na co dzień, chociaż na plus muszę zaznaczyć, że nieco chyba poprawił mi kondycję skórek.
To by było na tyle jeśli chodzi o kosmetyczne nowości. Od jutra intensywnie zabieram się za kupowanie świątecznych prezentów :) Pozdrawiam!
Kasia
niedziela, 4 grudnia 2011
KillyS, Lovely i Eveline - czyli recenzja 3 odżywek do paznokci
- Różowe Lovely nie pomogło moim paznokciom w ogóle. A używałam go naprawdę regularnie przez kilka tygodni. Na plus mogę zaznaczyć niską cenę - mniej niż 10 zł, wydajność oraz fakt, iż nie szkodzi skórkom, a wręcz przeciwnie - jeśli trochę "wyjedziemy" odżywką poza paznokieć nasze skórki na tym zyskają. Być może trzeba zużyć kilka buteleczek tego produktu - ta, którą widzicie na zdjęciu jest pierwszą i jedyną, którą kupiłam. Staram się ją sukcesywnie zużywać właśnie do skórek i do paznokci u stóp.
- Bomba Witaminowa KillyS - cóż, w tym przypadku mam mieszane uczucia. Do połowy opakowania odżywka spisywała się doskonale. Świetnie wyglądała sama na paznokciach, nadawała im blasku. Położona pod kolorowy lakier przedłużała jego trwałość. Mam wrażenie, że nieco wyrównała płytkę moich paznokci u stóp. Niestety, mniej więcej od połowy opakowania stała się okropna - zaczęły pojawiać się jakieś bąbelki, które uniemożliwiły nałożenie na nią jakiegokolwiek innego lakieru, szybko odpryskiwała. Jest dostępna w Super Pharmie i Tesco za około 13 zł. Miałam dwa opakowania tego produktu i już go raczej nie kupię.
Pozdrawiam,
Kasia
czwartek, 1 grudnia 2011
Zakupki, zakupki!
Ktoś, kto spędza dużo czasu na wizażu na pewno załapał w lot, iż te zakupy zrobiłam typowo pod metodę OCM. Rozszyfrować skrótu za bardzo nie potrafię, ale chodzi o innowacyjny (jak dla mnie) sposób oczyszczania twarzy przy pomocy mieszanki olejów - rycynowego i oliwki dla dzieci. Pierwszy raz o tej metodzie przeczytałam na blogu Idalii, tu macie link do posta, w którym dokładnie, krok po kroku wyjaśnione jest, jak należy łączyć oleje i czyścić twarz -> Metoda OCM Pomysł wydaje mi się godny wypróbowania, szczególnie ze względu na fakt, iż moja skóra ma tendencje do przesuszania, zwłaszcza zimą. W zeszłym roku przeżywałam ciężkie chwile, próbując pozbyć się suchych skórek. I choć w tym roku prawdziwe mrozy jeszcze nie nadeszły, wolę zapobiegać nadmiernemu przesuszeniu twarzy. Dziś po raz pierwszy będę tworzyć tę miksturę, trzymajcie kciuki, żebym wyszła z tego cało :D ( lub też "ogromną ręką", jak mawiała Mariolka z kaberetu)
W sklepiku typu "U nas zawsze najtaniej" kupiłam też komplecik cieni:
To by było na tyle dziś. Pozdrawiam!
Kasia